wtorek, 30 maja 2017

Majowi ulubieńcy pielęgnacyjni.



Maj już się powoli kończy dlatego uznałam, że czas na podsumowanie tego miesiąca.
Nie będę opisywać tu wszystkiego co kupiłam sobie w ostatnim czasie, tylko to co bardzo polubiła moja skóra.

Maj był ciężkim miesiącem, dla mojej cery. Ciągłe zmiany pogody i praca w klimatyzowanym pomieszczeniu dają naprawdę niezły wycisk. Żeby wspomóc moją twarz zmieniłam trochę swoją pielęgnację.

Po zauważeniu suchych skórek na mojej raczej wyświecającej się twarzy od razu sięgnęłam po moją ulubioną maseczkę. Biała maska Glam Glow to ratunek dla prawie każdej skóry. Idealnie nadaje się jako comiesięczny zabieg wygładzenia i złuszczenia naskórka. Jest to według mnie najmocniejsza i zarazem najlepsza maska z tej marki.

Supermud ma w sobie 6 kwasów dlatego dla wrażliwych skór nie będzie to najlepsza opcja, ale dla mnie to strzał w 10. Ta błotna maska daje nam efekt typowego, wielkiego WOW. Idealnie oczyszcza całą skórę, matowi, redukuje widoczność zaskórników i złuszcza martwy naskórek.
Jednorazowo jest to niemały wydatek bo za 34ml tego produktu płacimy ok. 230zł. Jednak starcza nam ona na kilka miesięcy stosowania, które daje genialny efekt. Dlatego według mnie warto zainwestować w to cudo.

Kolejnym ratunkiem dla mojej skóry okazał się krem Water Drop, czyli mocno nawilżający krem, który zachwycił mnie swoją konsystencją i działaniem.

Dostałam jego miniaturę do zamówienia z sephory. Nie spodziewałam się od niego za dużo. Nie jestem wymagająca jeśli chodzi o pielęgnację ponieważ moja skóra jest w naprawdę dobrym stanie, dlatego właśnie zazwyczaj nie używałam żadnego kremu pod makijaż, wystarczyła mi baza i świeżo umyta twarz, aby wszystko co nałożyłam trzymało się cały dzień. Jednak to niepozorne cudo na stałe ustawiłam na swojej toaletce.

Powaliła mnie przede wszystkim jego konsystencja. Wygląda troszkę jak wazelina, zwykła przeźroczysta maź, jednak jest on bardzo lekki, szybko roztapiający się w palcach. Krem ma zupełnie nietłustą konsystencję co mnie powaliło, nigdy nie spotkałam się z niczym nawet trochę podobnym. Jest to wybawienie dla tłustych skór, które chcę się nawilżyć na cały dzień. Podczas nakładania go na twarz zamienia się w wodę. Tak! Podczas rozprowadzania ma konsystencję wody przez co jest taki lekki i przyjemny. Jest to mój aktualny faworyt i nieodłączny druh na to lato. 
Cena to 129zł za 100ml.


W demakijażu zaś postawiłam na olejek, ponieważ mało co daje sobie radę z moimi makijażami, a nie mam ochoty poświęcać pół godziny na wieczór, aby dokładnie oczyścić twarz.
Będąc w drogerii sięgnęłam po niego, ponieważ nadal szukam czegoś co ułatwi mi wieczorne zmywanie. Muszę przyznać, że jest przyjemny, nie pozostawia osadu na twarzy i doczyszcza. Ale to by było chyba na tyle. Polubiłam go bo spełnia swoje zadanie, ale jednak chciałabym czegoś więcej. Nie nadaje się do demakijażu oczu, bo chociaż robi to świetnie to później oczy pozostają za mgłą, nie wiem jak inaczej to określić. Zużyję to opakowanie bez większych problemów, ale nie jestem pewna czy kupię następne.
Cena to około 20zł.

Ostatnim, ale wcale nie najmniej lubianym, ulubieńcem tego miesiąca jest peeling do ust w sztyfcie marki Sephora. Jak tylko trafił na półkę to go kupiłam, jednak dopiero teraz stał się moim obowiązkowym wyposażeniem  torebce. Jest to miodowy balsam z drobiami cukru, który idealnie wygładza i regeneruje wargi. Można go stosować w ciągu dnia, jednak ze względu na moją pracę mam zazwyczaj mocno pomalowane usta, dlatego nakładam jego grudą warstwę na noc, co okazało się zbawieniem dla moich ust po dziesiątkach matowych pomadek. Dodatkowym atutem tego produktu jest genialny smak, jest tak słodki, że z trudem powstrzymuje się od zlizywania go z ust.
Za to małe cudo płacimy jedynie 25zł.


♥♥♥♥

piątek, 19 maja 2017

Krok po kroku : Makijaż brwi.



Dzisiaj pojawiam się z moim ulubionym sposobem na brwi, które jak wiadomo są ramą twarzy i żaden makijaż nie będzie wyglądał dobrze bez nich.

Natura nie obdarzyła mnie gęstymi i pięknymi brwiami, dlatego nadrabiam to codziennie rano tworząc od nowa cały kształt. 


Próbowałam już wielu sposobów, kredek, mazaków, cieni, farbek, ale moje serce podbiła pomada. Tutaj niestety nie zostanę okrzyknięta wielkim odkrywcą, ponieważ mój ulubiony produkt do brwi to osławiona i uwielbiana pomada z Inglota. Jednak nie od razu znalazłam swój ideał, przeszłam już przez większość jasnych kolorów i dopiero teraz kupiłam taki, który mam nadzieję zostanie ze mną na dłużej. 


Jestem fanką mocno zaznaczonych brwi i nawet, gdy mam leniwy dzień i robię sobie minimalistyczny makijaż, to brew musi być i to dość wyraźna.

Mimo że tak jak wspominałam nie mam zbyt gęstych brwi to moje włoski są bardzo miękkie i lubią po jakimś czasie opadać, dlatego do wykończenia makijażu używam bezbarwnego żelu do brwi, również z Inglota. On akurat trafił do mojej kosmetyczki niedawno, ale jak na razie zapowiada się, że nie trafi w kąt razem z innymi nietrafionymi zakupami. Dość mocno przytrzymuje włoski, co dla niektórych może być niekomfortowe, ale ja to lubię, a później trzyma je przez cały dzień w jednym miejscu.




A teraz krok po kroku pokażę jak uzupełniam sobie brwi.

Na samym początku podkreślam podstawę brwi linią, którą rozpoczynam od środkowej części ciągnąc do końcówki, a dopiero później nie dokładając produktu, uzupełniam początek brwi.

Kolejnym krokiem jest dla mnie zaznaczenie końcówki, tutaj muszę się troszkę nagimnastykować, aby wyszło to równo, a łuk nie był przesadzony, ponieważ w tym miejscu mam bardzo widoczny deficyt włosków.


Resztę uzupełniam coraz mniejszą ilością produktu tak, aby cieniowanie było najlżejsze w wewnętrznej stronie i od góry. W tym kroku czyszczę też dół korektorem, aby brwi były mocniej zaznaczone i schludne.

Na sam koniec na włoski nakładam przezroczysty żel, który utrzyma je cały dzień w jednym miejscu i delikatnie nabłyszczy.

❤❤❤❤

czwartek, 11 maja 2017

Makijaż w stylu spotlight.



Hej! Już za chwilę zaczyna się weekend co da wielu oznacza imprezy, dlatego dzisiaj wrzucam na bloga propozycję makijażu typowo na większe wyjścia.

Dzisiaj miałam ochotę pokazać wam makijaż oka spotlight, czyli dość mocno przydymione oko z rozświetloną centralną częścią powieki ruchomej.



Do cieniownia wykorzystałam brązy z limitowanej kolekcji Inglota What A Spice o numerach 305 i 300, a powiekę rozświetliłam pigmentem z Kobo Blue Mist.  Jednak żeby nie było nudno w wewnętrzny kącik dodałam różowy cień z palety Make Up Forever, którą jakiś czas temu upolowałam w TkMaxie.


Chciałam aby to oczy skupiały na sobie uwagę, więc na usta poszedł typowy nudziak, który idealnie wtopił się w cały makijaż.

Tak makijaż na weekendowe szaleństwo prezentuje się w całości. 

Już niedługo kolejne makijaże i recenzje, więc bacznie obserwujcie.

❤❤❤❤

czwartek, 4 maja 2017

Komfortowy początek.


Hej! :) Dzisiaj, po dłuższych namysłach, postanowiłam rozpocząć swoją przygodę z blogiem. I tak oto przychodzę z pierwszym wpisem. 

Makijaż, bo to od niego chcę zacząć i najczęściej go opisywać, to moja pasja. Niepodważalnie, jeśli chodzi o kosmetyki, to moje serce należy do kolorówki.
 

Strefa Komfortu jest piękna i temu nie da się zaprzeczyć. Zarówno samo pudełko jaki i kolory cieni są dopracowane w najmniejszych szczegółach. Gdy tylko się pojawiła wiedziałam, że muszę ją mieć. 
Paleta to zestawienie 10 cieni, znajdziemy tutaj maty, metaliczne cienie jak i takie z delikatną drobinką, każdy coś dla siebie wypatrzy. Moim niezaprzeczalnym faworytem jest BŁYSZCZYK, używam go zarówno na oko jak i na policzki zamiast rozświetlacza.

Piękna jest, ale jak z jakością? Hmmmm... Nie jest to łatwa paleta, cienie mają różną konsystencję przez co to my musimy nauczyć się z nimi pracować. 

Ja postanowiłam się zabawić i używając 4 cieni stworzyłam sobie delikatne cut crease. Na oko poszły: Vanilla, Wiśnie W Czekoladzie, Szare Rodzynki i oczywiście Błyszczyk. 


Matowe cienie z palety mają świetną pigmentację i świetnie się blendują, ale są raczej suche, trochę się pylą i trzeba sporo nałożyć, aby uzyskać głęboki kolor. Metaliczne za to są kremowe, ale lepiej nakładać je na koniec, bo gdy będziemy ruszać coś obok nich to lubią znikać. 



I tak oto prezentuje się całość. Już niedługo wrzucę więcej makijaży i moich przemyśleń na temat kosmetyków, które ostatnio nabyłam bądź zostawiły po sobie ślad w mojej pamięci :)

❤❤❤❤